Jaka jest Polska? Wciąż nie wiadomo…

Tym razem kilka komentarzy na temat raportu autorstwa Henryka Domańskiego dla Fundacji Batorego z badań na temat polaryzacji postaw w polskim społeczeństwie w roku 2019. Jest to bardzo ciekawe zagadnienie, zwłaszcza biorąc pod uwagę przewidywane skutki tego zjawiska, takie jak konflikt polityczny, destabilizacja społeczeństwa czy napięcia między ludźmi i grupami. O polaryzacji wnioskuje się jednak najczęściej na podstawie jej konsekwencji, czyli popełniając dość częsty błąd logiczny odwróconej implikacji (np. polaryzacja prowadzi do napięć społecznych, skoro więc obserwujemy napięcia społeczne, oznacza to, że społeczeństwo jest spolaryzowane). Dlatego z uznaniem trzeba przyjąć próbę zdiagnozowania, na ile społeczeństwo polskie jest rzeczywiście spolaryzowane.

Po pierwsze, nierówności

„Jest oczywistością, że społeczeństwa nie mogłyby istnieć bez podziałów i nierówności społecznych”. Raport zaczyna się od tego zdania. Każda osoba, która na zajęciach z metodologii lub konstruowania teorii musiała tłumaczyć, że nic w nauce nie jest oczywistością (a już zwłaszcza stwierdzenia o charakterze ontologicznym i normatywnym), zazgrzyta na nie zębami.

Nie ma empirycznych dowodów na to, że „społeczeństwa nie mogłyby istnieć bez podziałów i nierówności”. Nie ma ich, bo jest to stwierdzenie nietestowalne — nie da się sprawdzić empirycznie, co mogłoby lub nie mogłoby istnieć. Zwróćmy bowiem uwagę, że stwierdzenie to jest tak ogólne, że obejmuje wszystkie społeczeństwa w przeszłości, teraz i w przyszłości.

Co więcej, jest to twierdzenie wyrażone w formie niekwantyfikowalnej. Tymczasem społeczeństwa różnią się między sobą poziomem nierówności i zróżnicowania opinii. Czy ma z tego wynikać, że jedne istnieją bardziej, a drugie mniej? I co miałoby znaczyć to, że jakieś społeczeństwo istnieje w mniejszym stopniu niż inne? Czy da się określić jakiś próg nierówności, poniżej którego istnienie społeczeństwa jest zagrożone? Czy każdy podział lub każda nierówność od razu się kwalifikuje jako dowód, że nie ma społeczeństw bez nierówności i podziałów? Jeśli tak, to (ponownie) jest to twierdzenie niefalsyfikowalne/nietestowalne. Jaki bowiem byłby — przy takim podejściu — dowód na to, że istnieją społeczeństwa bez podziałów i nierówności? Chyba tylko prosto z antyutopii „My” Zamiatina. Jeśli nie, zdanie to wymaga albo warunków zakresowych (współczesne społeczeństwa?; społeczeństwa funkcjonujące w oparciu o gospodarkę wolnorynkową?), albo jakiegoś doprecyzowania (podziałów i nierówności na minimalnym poziomie X).

Dalej autor wskazuje na determinanty nierówności. Przy czym zaczyna od stwierdzenia, że „[podziały i nierówności] zaczynają się (…) kształtować — jeśli rozpatrujemy rzecz z punktu widzenia biografii jednostek — od podziałów związanych z wiekiem i płcią” (zob. „Jaka jest Polska. Raport z badania”, str. 1). Jeśli chcemy mówić o nierównościach „chronologicznie”, to zaczynają się one kształtować dużo wcześniej. A mówiąc dokładniej, generację wcześniej. Istnieje szereg badań, które wskazują, że pozycja społeczno-ekonomiczna rodziców (ich zawód, dochody, wykształcenie) w dużym stopniu determinują pozycję, jaką osiągną dzieci, i ich postawy. Zatem podziały i nierówności zaczynają się kształtować w okresie dorastania rodziców danej osoby.

Kolejne zdania w akapicie otwierającym raport Domańskiego również wymagają komentarza. W języku akademickim, „funkcjonalne” oznacza … dokładnie to samo, co oznacza to w języku potocznym — funkcjonalne jest coś, co spełnia określone funkcje. Funkcje mogą być różne — destruktywne lub konstruktywne, negatywne lub pozytywne, korzystne lub niekorzystne — dla wszystkich lub tylko dla wybranych. Nierówność nie staje się funkcjonalna jedynie wtedy, gdy (co sugeruje raport) spełnia funkcje pozytywne — zresztą wątpliwe, bo niby dlaczego nierówności miałyby motywować do pracy lub pobudzać rozwój gospodarczy? Nierówności są funkcjonalne nawet wtedy, gdy dla społeczeństwa ogółem są negatywne, ale podtrzymują rolę uprzywilejowaną określonej klasy. Rozumienie funkcjonalności w sposób rodem z Davisa i Moore’a już dawno przeszło do lamusa.

Co więcej, jeśli poczytamy dalej, okazuje się, że celem badania nie jest w sumie określenie, na ile podziały w polskim społeczeństwie są funkcjonalne, ale na ile społeczeństwo polskie jest podzielone, jakie rodzi to konflikty (sic!), i z czym się dane poglądy korelują.

Po drugie, innowacje

Kolejne akapity raportu przedstawiają, o ile dobrze rozumiemy, metodologiczne innowacje zastosowane w badaniu. Choć trudno potraktować korzystanie z panelu internetowego firmy badawczej jako innowację, warto odnieść do innowacyjnego sposobu interpretacji pojęcia uogólniania na populację (na co zwrócił uwagę w swojej krytyce raportu Henryk Banaszak). Badanie zostało przeprowadzone na członkach panelu internetowego firmy Ariadna. Firmy badawcze oczywiście dążą do tego, żeby ich panele były reprezentatywne dla populacji ze względu na podstawowe kryteria społeczno-demograficzne, takie jak płeć, wiek czy miejsce zamieszkania, ale pamiętać należy, że członkami i członkiniami panelu są wyłącznie osoby, które zgodziły się na udział w nim.

Zazwyczaj rekrutacja do panelu wygląda tak: (1) wylosowano reprezentatywną próbę losową z populacji dorosłych mieszkańców Polski (na przykład na podstawie rejestru PESEL); (2) ankieterzy i ankieterki udali się do wylosowanych osób, aby przeprowadzić z nimi wywiad na potrzeby badania sondażowego; (3) część spośród wylosowanych osób w ogóle odmówiła wzięcia udziału w tym badaniu, części nie zastano w domu, część zgodziła się wziąć udział w badaniu, ale nie wyraziła zgody na zarejestrowanie w panelu na potrzeby realizacji dalszych badań w przyszłości, część wreszcie wzięła udział w badaniu i zgodziła się na rejestrację. Czyli do panelu trafiły szczególne osoby — takie, które chciały w nim być, które zgodziły się na to, by kontaktowano się z nimi z mniejszą bądź większą regularnością w celu realizacji badań sondażowych i marketingowych. Czy one się cechują czymś specyficznym? Pod jednym względem tak — zgodziły się podać swoje dane kontaktowe obcej osobie i lubią brać udział w badaniach. Przy czym trzeba dodać, że zgoda na rejestrację w panelu internetowym firmy badawczej poprzedzona jest zazwyczaj obietnicą takich czy innych nagród dla wyróżniających się (cokolwiek to znaczy) respondentów i respondentek. Czy badani i badane zarejestrowani w panelu mają jakieś inne cechy odmienne od osób, których w nim nie ma? Pod względem kryteriów społeczno-demograficznych — niekoniecznie, ale pod względem postaw, opinii i poglądów — zapewne tak.

Jakie stąd wynikają skutki dla możliwości „uogólniania” wyników uzyskanych w badaniu przeprowadzonym na próbie wylosowanej z tak zbudowanego panelu? Cóż, nawet jeśli uczestnicy i uczestniczki sondażu „Jaka jest Polska?” są reprezentatywni dla populacji dorosłych mieszkańców Polski w roku 2019 ze względu na płeć wiek czy województwo, nie oznacza to, że są oni reprezentatywni dla populacji ze względu na inne cechy, kluczowe z punktu widzenia badania, takie jak poglądy polityczne czy styl życia. Respondentów i respondentki losowano bowiem ze specyficznej zbiorowości, a mianowicie — z panelu internetowego, zaś selekcja do panelu, jak staraliśmy się pokazać wyżej, nie miała charakteru losowego, możemy więc założyć, że oszacowania uzyskane w tak przeprowadzonym badaniu są jednak obciążone w stosunku do parametrów populacyjnych.

Trudno też potraktować jako innowację pytanie o postawy i opinie, czy też, w języku raportu, koncentrację „na tym, jak Polacy postrzegają siebie nawzajem, jak oceniają i wartościują różne dziedziny z zakresu polityki, moralności, stylu życia, najnowszej historii czy stosunku do Unii Europejskiej” (zob. „Jaka jest Polska?…”, str. 1). Takie pytania są zadawane od wielu lat w ramach badań akademickich (takich, jak POLPAN czy PGSS) lub badań opinii społecznej (np. prowadzonych przez CBOS).

Skala odpowiedzi w pytaniach o opinie i oceny ma na ogół pięć punktów, jej krańce są zaś oznaczone, odpowiednio, jako „Całkowicie się nie zgadzam” i „Całkowicie się zgadzam”. Ten sposób zadawania pytań w badaniach sondażowych, o to na ile respondent lub respondentka zgadzają się z danym stwierdzeniem, ma już na tyle długą tradycję, że uważa się go za standard — przy czym jest to sprawa konwencji, a nie poprawności warsztatowej. Autorzy i autorki badania (bowiem wg wyjaśnień Domańskiego nie on zaprojektował omawiany sondaż) zdecydowali się na skalę możliwych odpowiedzi ograniczoną do dwóch tylko możliwości, bez żadnych punktów pośrednich czy neutralnych. W raporcie decyzja ta jest przedstawiona jako świadomy zabieg w celu „wydobycia na światło dzienne polaryzacji” (zob. „Jaka jest Polska?…”, str. 2).

Rozwiązanie to nie jest, owszem, standardowe, ale raczej trudno je uznać za nowatorskie. Bez względu jednak na to, czy jest nowatorskie lub innowacyjne, czy nie, budzi ono szereg wątpliwości teoretycznych i metodologicznych.

Zacznijmy od tych pierwszych. Zważywszy na kluczowe znaczenie pojęcia polaryzacji w raporcie „Jaka jest Polska?…”, dziwić musi, że w żadnym miejscu pojęcie to nie zostało zdefiniowane. Bez jednoznacznego określenia, co rozumiemy przez polaryzację, trudno ocenić, na ile przyjęta metoda pomiaru, jest trafna czy adekwatna.

Czym zatem jest polaryzacja? Oczywiście, konstruując własną teorię możemy określić polaryzację w dowolny sposób, ale zazwyczaj w socjologii definiuje się ją jako cechę rozkładu opinii. Mówiąc inaczej, polaryzacja nie dotyczy opinii jako takich, tylko ich rozkładu w danej zbiorowości. Rozkład opinii może mieć różną postać; z jednej strony, wszyscy możemy się z sobą zgadzać — wtedy polaryzacja nie występuje, jako zbiorowość jesteśmy jednorodni. Z drugiej strony, każdy z przeciwległych biegunów opinii może być tak samo reprezentowany w populacji; w takiej sytuacji połowa populacji wyraża pogląd dokładnie przeciwstawny do poglądów drugiej połowy i nie ma już wówczas miejsca na poglądy umiarkowane czy neutralne. Taki stan nazywamy doskonałą polaryzacją. Zwróćmy jednak uwagę, że między tymi dwoma stanami — pełnej jednorodności i doskonałej polaryzacji — istnieje nieskończenie wiele stanów pośrednich, w których opinia przechyla się w jedną lub w drugą stronę, w których opiniom skrajnym towarzyszą opinie umiarkowane i neutralne, itp.

Z takiego rozumienia polaryzacji wynika szereg ważnych konsekwencji. Po pierwsze, polaryzacja jest kwestią stopnia — rozkład opinii może zbliżać się bardziej do jednego lub do drugiego skrajnego stanu opisanego wyżej. Co więcej, rozkład może być bardziej spolaryzowany w jednej sprawie (np. „Podatki dochodowe są w Polsce zbyt niskie”), a bardziej jednorodny w innej (np. „Różnice dochodów są w Polsce zbyt duże”). Po drugie, jeśli stopień polaryzacji ocenia się przez pryzmat tego, jak bardzo populacja jest podzielona między dwie skrajne opinie, użycie w badaniu sondażowym pytania z taką lub inną liczbą kategorii jest sprawą wtórną — z jednym zastrzeżeniem, o którym za chwilę. Mówiąc inaczej, stan doskonałej polaryzacji w kwestii X (np. prawa do legalnego przerywania ciąży) możemy w badaniu uzyskać bez względu na to, czy pytanie użyte do pomiaru opinii w tej sprawie miało 3, 5, czy 7 punktów. Jeśli rzeczywiście połowa populacji zdecydowanie opowiada się za powszechnym prawem do legalnego przerywania ciąży, zaś druga połowa się temu prawu równie stanowczo sprzeciwia, stan ten będziemy mogli uzyskać w badaniu bez względu na to, czy badanych poproszono o to, by swoją opinię określili przy użyciu takiej lub innej liczby punktów.

Określenie stopnia polaryzacji społeczeństwa (w porównaniu z jakimś punktem w przeszłości) wymaga zatem ustalenia, (1) w jakim stopniu opinie w danej dziedzinie są rozproszone lub skupione, (2) w jakim stopniu opinie w obrębie danej dziedziny i pomiędzy nimi są z sobą powiązane, (3) w jakim stopniu opinie przedstawicieli różnych grup społecznych różnią się od siebie.

Co powiedziawszy, wracamy do wspomnianego wcześniej zastrzeżenia. Każdy z wymienionych wyżej stanów skrajnych – przypomnijmy, pełna jednorodność vs. całkowita polaryzacja – jest stanem, cóż, skrajnym, a zatem – występuje bardzo rzadko. W typowym badaniu sondażowym, jakaś część odpowiedzi udzielanych przez respondentki i respondentów lokuje się w kategoriach pośrednich (np. częściowo się zgadzam, raczej się nie zgadzam, itp.). Skala odpowiedzi licząca więcej niż dwa punkty ma więc tę zaletę, że pozwala osobom o niezbyt skrajnych czy zdecydowanych poglądach na zajęcie stanowiska w kwestiach poruszanych w badaniu. Co więcej, jeśli skala odpowiedzi ma nieparzystą liczbę punktów, swoje stanowisko mogą wyrazić także osoby niezdecydowane, którym trudno jest opowiedzieć się po jednej lub drugiej stronie kontrowersji. Jest to istotne o tyle, że opinia neutralna jest co do zasady czymś innym niż brak opinii. Zmuszenie badanych do wybrania tylko jednej z dwóch dostępnych opcji pozbawia ich tej możliwości. Mówiąc inaczej, osoby o faktycznie neutralnej opinii zmusza się do opowiedzenia po jednej lub drugiej stronie, co może zaburzać faktyczny obraz rozkładu opinii w populacji.

W raporcie nie pojawia się informacja o tym, czy uczestnicy i uczestniczki badania mieli do wyboru odpowiedzi „Nie wiem”, „Nie mam zdania”, lub „Odmawiam odpowiedzi”. Na stronie czwartej raportu możemy znaleźć stwierdzenie, że pewnych trudności nastręcza porównywanie rozkładów odpowiedzi na pytanie o tzw. żołnierzy wyklętych z omawianego sondażu z wynikami sondażu CBOS z 2017 roku, ponieważ ten ostatni uwzględniał odpowiedzi „Nie wiem” czy „Nie mam zdania”. Biorąc jednak pod uwagę, że rozkłady zaobserwowane w sondażu Fundacji Batorego są wielokrotnie porównywane z rozkładami w sondażach CBOS bez tego zastrzeżenia, a te ostatnie korzystają ze „standardowej” skali odpowiedzi, trudno zinterpretować ten komentarz.

Nasuwa się też pytanie, jak potraktowano odmowy odpowiedzi na poszczególne pytania sondażu? Nawet jeśli przyjmiemy, że w sondażu „Jaka jest Polska?” nie uwzględniono odpowiedzi „Nie wiem”, „Trudno powiedzieć”, to czy nie było opcji „Odmawiam odpowiedzi”? Czy też, jeśli osoba odmówiła odpowiedzi na jakieś pytanie, to została wykluczona z (dalszego) badania?

Należy zatem w tym momencie jasno powiedzieć: zmiana w narzędziu pomiaru uniemożliwia bezpośrednie porównania między sondażami. Zwłaszcza w przypadku polaryzacji, która jak wspomnieliśmy jest cechą rozkładu, tak fundamentalna zmiana narzędzia, jaka miała miejsce w tym przypadku – wybór alternatywy, nie zaś odpowiedzi na skali – uniemożliwia bezpośrednie porównywanie wyników między badaniami.

Stwierdzenie w raporcie, że „do zweryfikowania hipotezy o polaryzacji warto się również posługiwać pytaniami dychotomicznymi” (str. 2), wymaga zatem uzasadnienia – teoretycznego lub metodologicznego – którego w raporcie brak. Brak także jasnego sformułowania wspomnianej przez Domańskiego hipotezy o polaryzacji, trudno bowiem za takową uznać stwierdzenie, że ma ona miejsce, że może zachodzić w wielu wymiarach, i że te wymiary na siebie nachodzą… lub nie.

Ostatnia wreszcie uwaga dotycząca sposobu pomiaru opinii badanych: bez względu na to czy skala odpowiedzi ma dwie czy więcej pozycji, kategorie odpowiedzi muszą być rozłączne. Niektóre z pytań zadawanych uczestnikom badania „Jaka jest Polska?” tego wymogu nie spełniają, czego najlepszym przykładem jest pytanie o stosunek do Niemiec, w którym proszono badanych o wskazanie, czy kraj ten jest naszym „sąsiadem” czy „wrogiem”. Te kategorie nie wykluczają się nawzajem: można w Niemczech dostrzegać i sąsiada, i wroga jednocześnie bez popadania w sprzeczność.

Po trzecie, logika

Prezentacja wyników zapowiedziana została jako „zgodna z logiką”, która – wg autora – prowadzi od poglądów na temat zamożności, przez opinie na temat historii, sytuacji politycznej, stanu demokracji i Unii Europejskiej, do patriotyzmu, religii i Kościoła. Czemu taka kolejność jest zgodna z logiką i logiką czego, nigdy się nie dowiadujemy. A „logika” wywodu powinna przecież zależeć od przyjętej perspektywy teoretycznej i stawianych na jej podstawie hipotez.

W badaniach społecznych istnieją dwie perspektywy wyjaśniające skąd się biorą opinie na wymienione w raporcie zagadnienia. Pierwsza perspektywa, oparta na teoriach racjonalnego wyboru, mówi (najprościej rzecz ujmując), że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia: opinie na tematy związane z kwestiami społecznymi są pochodną interesu własnego. A dosadniej – że zawartość portfela określa poglądy społeczne. Wg tej perspektywy, w jej skrajnej postaci, nie ma zatem czegoś takiego jak trwałe i niezmienne ideologie. Ludzie zmieniają swoje poglądy w zależności od tego, w jakiej sytuacji materialnej (społeczno-ekonomicznej) w danym momencie się znajdują, albo oczekiwań odnośnie do sytuacji materialnej w bliższej bądź dalszej przyszłości.

Druga perspektywa, twierdzi, że każda osoba cechuje się pewnym zestawem stabilnych przekonań i wartości, tj. ideologią. Ideologie są w dużej mierze pochodną cech przypisanych danej osoby, czyli jej płci, wykształcenia, środowiska dorastania, sytuacji (klasy społecznej), ale też cech osobowościowych (jednostkowych). Zmiany w sytuacji ekonomicznej jednostki będą miały zatem nieznaczne przełożenie na jej poglądy na tematy konstytuujące jej światopogląd.

Badania społeczne wskazują, że (1) powyższe wyjaśnienia niekoniecznie się wzajemnie wykluczają; (2) żeby zmierzyć efekt interesu własnego, trzeba uchwycić efekt zmiany w sytuacji danej jednostki.

Trudno jednoznacznie ocenić, którą z tych dwóch perspektyw przyjmuje w swoim raporcie Domański. Zakładamy ostrożnie, że tę drugą, na co wskazuje część zatytułowana „Podziały polityczne dominują”, w której Domański zwraca uwagę na to, że choć badani odczuwają poprawę swojej sytuacji materialnej, „podziały polityczne się nie zmniejszyły” (choć dlaczego w tej części wywodu autor powołuje się na badania CBOS, jest dla nas niejasne).

Niezależnie od przyjętej perspektywy, logika wywodu w raporcie powinna zostać jasno przedstawiona. Dlaczego bowiem opinie na temat PRL i Lecha Wałęsy są skomentowane w ramach podrozdziału na temat podziałów politycznych, a opinie na temat tzw. żołnierzy wyklętych i powstania warszawskiego w ramach podrozdziału na temat patriotyzmu i historii? Biorąc pod uwagę, stwierdzenia typu: „Młode pokolenie nie zrozumie, że na początku lat 70. cieszono się, gdy zaczęto u nas sprzedawać Coca-Colę (pierwszy powiew Zachodu) a niezapomniane sukcesy piłkarzy na mistrzostwach świata w Monachium, poza wydarzeniem sportowym, odbierane były jako osobiste zwycięstwa” (str. 3), to przecież młodzi nie pamiętają ani powstania, ani żołnierzy wyklętych, ani Wałęsy, ani PRL-u.

Po czwarte, wyniki

Raport Domańskiego nie zawiera tabel, wykresów czy innych zestawień statystycznych, które pozwoliłyby na bardziej pogłębiony wgląd w charakter opisywanych przez niego zależności. Ani w raporcie, ani na stronie Fundacji Batorego (zleceniodawcy badania i raportu „Jaka jest Polska?”) nie udało nam się znaleźć danych źródłowych, tabel z rozkładami odpowiedzi czy choćby kwestionariusza wykorzystanego w badaniu. Brak ten utrudnia lekturę raportu.

Odpowiedzi na pytania o opinie są w raporcie zestawiane z cechami społeczno-demograficznymi respondentów i respondentek, takimi jak wiek, wykształcenie czy dochód, ale nie wiemy nawet, jakie kategorie tych cech wyróżniono. Domański zauważa na przykład, że 26% badanych zadeklarowało, iż „żyje im się dostatnio”, przy czym odpowiedzi tej udzielały częściej „osoby z najwyższymi dochodami”. Nie dowiadujemy się jednak, w jaki sposób zdefiniowano tę kategorię, jakie były pozostałe kategorie dochodu i ile ich było, itd. Niby drobiazg, ale jednak istotny, w zależności bowiem od tego, jak zdefiniujemy kategorię wysokich dochodów, liczebność tej kategorii będzie mniejsza lub większa. Przy małych liczebnościach trudno zaś wnioskować o różnicach między daną kategorią a resztą próby, nawet jeśli próba jest doskonale losowa.

Nie będziemy się odnosić do każdego z zaobserwowanych wyników z osobna, ponieważ słabość tego raportu nie tkwi w opisie jego konkretnych obserwacji, lecz w sposobie prezentacji danych (o czym wspomnieliśmy powyżej) i ich interpretacji. W naszej opinii wnioski z badania są kontrowersyjne z następujących (nie jest to lista wyczerpująca, sygnalizuje jedynie najważniejsze problemy) powodów.

  • W raporcie przedstawiane są rozkłady odpowiedzi na pytania przytoczone bez żadnego odniesienia co do tego, jaki był ich kontekst.

Spójrzmy na przykład na akapit poświęcony opisowi odpowiedzi na pytanie o to czy „Prezydent: Andrzej czy Adrian?” Nie wiemy, w jakim kontekście pytanie zostało zadane. Czy badani wiedzieli, że chodzi o kontrast pomiędzy postacią satyryczną i faktyczną? Czy też potraktowali to pytanie jako testujące ich wiedzę? Domański pisze, że autorzy i autorki badania chcieli „raczej uchwycić ocenę stylu rządzenia niż kwestie merytoryczne” (str. 6). Czym się różni styl rządzenia od kwestii merytorycznych i czy badani wiedzieli, że tego kwestia dotyczy, nie zostało wyjaśnione.

  • W raporcie nie ma jasnego rozdziału pomiędzy opisem wyników, a ich (często niczym niepopartą) interpretacją.

Cechą charakterystyczną omawianego raportu jest przedstawianie spekulacji na temat możliwych korelatów danej opinii bez wyraźnego zaznaczenia, skąd te korelaty się wzięły. W cytowanym wyżej paragrafie, Domański twierdzi, że „osoby z wyższym wykształceniem znacznie częściej oceniają polityków pod kątem niezależności sprawowanego urzędu” (str. 6). Skąd Domański to wie, i częściej niż kto, czytający raport się nie dowie. Podobnie jak nie dowie się, dlaczego opinie na temat Powstania Warszawskiego wiążą się z pragmatycznym porównaniem jego kosztów z korzyściami, dlaczego opinie na temat Powstania wiążą się z opiniami na temat Niemców itp. (str. 4 – 5).

  • Przedstawione w raporcie porównania i wnioski, na ich podstawie wyciągnięte, są nieuprawnione.

Często w raporcie pojawiają się stwierdzenia, że zaobserwowane wyniki „nie odbiegają” od wyników zaobserwowanych w innych badaniach (głównie CBOS). Pomijając wymienione wyżej problemy z porównywaniem danych zbieranych przy użyciu różnych narzędzi, tylko dlatego, że jakaś liczba jest podobna do innej liczby nie uprawnia do wnioskowania o podobieństwie w wynikach obserwacji.

Dlatego stwierdzenie (str. 6), że: „na ‘Andrzeja’ [w pytaniu Andrzej czy Adrian, przyp. ResSoc] wskazało 62%, co nie odbiega znacząco od większości wyników pochodzących z innych badań opinii publicznej, kiedy to respondenci proszeni są o dokonanie oceny polityków i prezydent Duda lokowany jest przeważnie na szczycie tego rankingu”, oznacza dokładnie … nic. Dla przykładu, jeśli na pytanie, „Wolisz lody waniliowe, czy czekoladowe?”, 62% badanych odpowiedziało, że waniliowe, a na pytanie, czy lody waniliowe są zdrowe, odpowiedziało pozytywnie również 62% badanych, czy to znaczy, że wyniki badań są porównywalne?

  • Przedstawione wnioskowanie o zmianach jest dyskusyjne.

Uwzględniając wszystkie powyżej skomentowane kwestie, uderzający w raporcie jest fakt formułowania wniosków o trendach w opiniach i ich źródłach. Spójrzmy na przykład na następujący wniosek: „Nic również nie wskazuje, aby w ciągu ostatnich lat, powiedzmy od wyborów z 2015 roku, dokonał się wyraźny przypływ nastrojów ksenofobicznych i ograniczających prawa jednostek. Z drugiej strony, jak wskazywałyby analizowane tu dane, w Polsce nie dokonuje się jakiś jednokierunkowy wzrost demokratyzacji w sensie wartości i ocen; np. większość sprzeciwia się przyjmowaniu imigrantów (73%). Oceniając to całościowym spojrzeniem, można by rzec, że uznanie dla demokracji krzyżuje się z postawami zachowawczymi” (str. 7). Domański porównuje tutaj wyniki raportowanego badania z wynikami Europejskiego Sondażu Społecznego (ESS). Trendy ESS, jeśli chodzi o Polskę, wskazują akurat wzrost opinii ksenofobicznych. Dlaczego jednak ta opinia wskazuje na wzrost lub spadek demokratyzacji, pewnie się nigdy nie dowiemy…

Czyli jaka jest Polska?

Zgodnie z tytułem naszego komentarza – nadal nie wiemy. Być może interpretacje Domańskiego są słuszne. Nie twierdzimy bowiem, że myli się on w swych wnioskach co do istoty zjawiska polaryzacji w Polsce. Twierdzimy jedynie, że jego wnioski wymagają dalszych dowodów empirycznych i teoretycznych.

Na podstawie własnych doświadczeń wiemy, że publikacje popularno-naukowe, w odróżnieniu od publikacji dla wąskiego grona specjalistów, posługują się uproszczonym językiem i argumentacją. Raport Domańskiego mówi o skomplikowanych zagadnieniach w sposób zrozumiały, co jest jego zaletą. Jednak nawet w publikacji dla szerokiego grona odbiorców i odbiorczyń da się przedstawić ograniczenia danego badania tak, żeby jasno zaznaczyć, co mówią dane, a gdzie zaczynają się spekulacje.